Zapraszamy do oglądnięcia zdjęć wykonanych 12 września 2020 roku podczas lotu paralotnią nad Bieszczadami, a dokładnie przedstawiających Półwysep Brosa nad Zalewem Solińskim. Półwysep położony jest obok Wyspy Skalistej w odnodze Zalewu Solińskiego tworzonej głównie przez rzekę San.

Teren, który zobaczycie na naszych zdjęciach to dawna miejscowość Teleśnica Sanna. Jej mieszkańcy zostali wysiedleni w 1951 roku w wyniku przesunięcia granic. Granica państwowa przebiegała doliną rzeki San, stąd wzgórze – zwane półwyspem od 1968 roku, gdy zakończono budowę zapory wodnej w Solinie i spiętrzono wody rzek – należało przez kilka lat do Związku Radzieckiego, a Wyspa Skalista do Polski!

Półwysep Brosa nad Zalewem Solińskim i zabudowania Krzysztofa Brossa - zdjęcia podczas lotu paralotnią nad Bieszczadami. Półwysep Brosa nad Zalewem Solińskim i zabudowania Krzysztofa Brossa - zdjęcia podczas lotu paralotnią nad Bieszczadami.
Wyspa Skalista na pierwszym planie, a wyżej Półwysep Brosa i Zatoka Brosa - zdjęcie wykonane podczas lotu paralotnią nad Bieszczadami, a dokładnie nad Zalewem Solińskim. Wyspa Skalista na pierwszym planie, a wyżej Półwysep Brosa i Zatoka Brosa - zdjęcie wykonane podczas lotu paralotnią nad Bieszczadami, a dokładnie nad Zalewem Solińskim.
Półwysep Brosa nad Zalewem Solińskim i zabudowania Krzysztofa Brossa - zdjęcia podczas lotu paralotnią nad Bieszczadami. Półwysep Brosa nad Zalewem Solińskim i zabudowania Krzysztofa Brossa - zdjęcia podczas lotu paralotnią nad Bieszczadami.
Zdjęcie samego wybrzeża Półwyspu Brosa - można dojrzeć metalową motorówkę, którą Krzysztof Bross pływa po Zalewie Solińskim po turystów, a przede wszystkim po zakupy do Teleśnicy Oszwarowej. Zdjęcie samego wybrzeża Półwyspu Brosa - można dojrzeć metalową motorówkę, którą Krzysztof Bross pływa po Zalewie Solińskim po turystów, a przede wszystkim po zakupy do Teleśnicy Oszwarowej.
Półwysep Brosa nad Zalewem Solińskim i zabudowania Krzysztofa Brossa - zdjęcia podczas lotu paralotnią nad Bieszczadami. Półwysep Brosa nad Zalewem Solińskim i zabudowania Krzysztofa Brossa - zdjęcia podczas lotu paralotnią nad Bieszczadami.
Półwysep Brosa nad Zalewem Solińskim i zabudowania Krzysztofa Brossa - zdjęcia podczas lotu paralotnią nad Bieszczadami. Półwysep Brosa nad Zalewem Solińskim i zabudowania Krzysztofa Brossa - zdjęcia podczas lotu paralotnią nad Bieszczadami.
Półwysep Brosa nad Zalewem Solińskim i zabudowania Krzysztofa Brossa - zdjęcia podczas lotu paralotnią nad Bieszczadami. Półwysep Brosa nad Zalewem Solińskim i zabudowania Krzysztofa Brossa - zdjęcia podczas lotu paralotnią nad Bieszczadami.
Zdjęcia zabudowań i zwierząt hodowanych przez Krzysztofa Brossa na Półwyspie Brosa nad Zalewem Solińskim. Zdjęcia zabudowań i zwierząt hodowanych przez Krzysztofa Brossa na Półwyspie Brosa nad Zalewem Solińskim.
Półwysep Brosa nad Zalewem Solińskim i zabudowania Krzysztofa Brossa - zdjęcia podczas lotu paralotnią nad Bieszczadami. Półwysep Brosa nad Zalewem Solińskim i zabudowania Krzysztofa Brossa - zdjęcia podczas lotu paralotnią nad Bieszczadami.
Zdjęcia zabudowań i zwierząt hodowanych przez Krzysztofa Brossa na Półwyspie Brosa nad Zalewem Solińskim. Zdjęcia zabudowań i zwierząt hodowanych przez Krzysztofa Brossa na Półwyspie Brosa nad Zalewem Solińskim.
Półwysep Brosa nad Zalewem Solińskim i zabudowania Krzysztofa Brossa - zdjęcia podczas lotu paralotnią nad Bieszczadami. Półwysep Brosa nad Zalewem Solińskim i zabudowania Krzysztofa Brossa - zdjęcia podczas lotu paralotnią nad Bieszczadami.
Półwysep Brosa nad Zalewem Solińskim i zabudowania Krzysztofa Brossa - zdjęcia podczas lotu paralotnią nad Bieszczadami. Półwysep Brosa nad Zalewem Solińskim i zabudowania Krzysztofa Brossa - zdjęcia podczas lotu paralotnią nad Bieszczadami.

ROZETA KARPACKA

Kiedy Krzysztof Bros pojawił się na półwyspie?:
     „Bross przyjechał do Sokolego (do Henryka Wiktoriniego) tuż przed świętami Bożego Narodzenia, kilka dni po ogłoszeniu przez generała Wojciecha Jaruzelskiego stanu wojennego (1981). Miał wtedy 38 lat i wiedział, że jeśli teraz nie zaryzykuje, nie ruszy się, to już niczego nie uda mu się w swoim życiu zmienić. Przez jakiś czas było fajnie, ale potem zaczęło między nimi (między Brosem, a Wiktorinim) zgrzytać. Dwie rogate dusze stanęły naprzeciw siebie. Po kilku miesiącach nie tyle postanowił, ile musiał wynieść się na swoje. Upatrzył był sobie ten półwysep.
     – Kiedy po raz pierwszy widziałem to miejsce, które pokazał mi Henryk Wiktorini, chwasty i osty sięgały mi po brodę. Jedna pęknięta cembrowina przy źródle. To wszystko.
     Pod jesień zamieszkali w namiocie, w nieistniejącej wsi Teleśnica Sanna, na brzegu jeziora solińskiego, on i jego Anka, z którą w jakiś czas potem się ożenił. Gdzieś tam daleko zostały wspomnienia i dwie byłe żony: Magda i Grażyna oraz córka Kasia.
      Wydzierżawił kilkadziesiąt hektarów dawnych pól, odłogujących od ponad trzydziestu lat, zbudował szałas, załatwił papierkowe formalności i zabrał się za hodowlę owiec i bydła. Polska lat osiemdziesiątych była głodna wszystkiego. Jak po wojnie. W tamtym czasie po baranie kożuchy jeździło się do Turcji, dlaczegóż nie można było jeździć do Teleśnicy Sannej? Mięso i masło było na kartki, a u niego wszystko w wolnej sprzedaży, jak w kapitalizmie. Miał ponad sto owiec i kilkanaście krów. Pomysł na losu odmianę okazał się przysłowiowym trafieniem w dziesiątkę.
      Gdy minęło pierwsze zauroczenie, stało się nad wyraz jasnym, że robota przy bydełku to nie to samo, co praca w biurze. Tu padało się ze zmęczenia, tam co najwyżej z nudy. Ta, która w chwilach zwątpienia miała go podtrzymywać na duchu, w najmniej oczekiwanym momencie odeszła. Nie wytrzymała tej beznadziejnej harówki po szesnaście godzin dziennie. Został sam ze swoimi marzeniami i owcami. No może niezupełnie, bo od czasu do czasu odwiedzały go wilki, na które kiedyś tak namiętnie polował. Nie tyle jego, co owce. Po każdych takich odwiedzinach stado zmniejszało się o kilka sztuk. (…)
      Jak jest źle, to musi kiedyś nastąpić i dobrze, o czym uczy nas przykład Hioba. Wreszcie odmieniła mu się dola, zupełnie rzec można odmieniła. Któregoś dnia zjawiła się Ewa, osiemnastoletnia dziewczyna znikąd. Pozostawiła za sobą koślawą przeszłość i nie miała dokąd pójść. Przygarnął ją i tak zaczęło się jego życiu po życiu. W rok później urodziła mu córkę, której dał na imię Urszula. Po pół wieku był to pierwszy poród w Teleśnicy Sannej, ale nie to okazało się najważniejsze. Ten poród musiał odebrać sam, bo wtedy w lutym można się tu było dostać tylko helikopterem, który przyleciał, a jakże, ale jak już było po wszystkim. Patrzyli na niego z podziwem, że tak fachowo zajął się wszystkim. Widzieli w nim zmarnowanego życiem starego człowieka i zapewne ani przez myśli im nie przeszło…
     No bo niby skąd mieli wiedzieć o jego ojcu, profesorze medycyny Wiktorze Brossie, wybitnym lekarzu o międzynarodowej sławie, który pierwszy w Polsce przeprowadził operację na otwartym sercu (…) (Wiktor Bross w lutym 1958 roku dokonał pierwszej w Polsce operacji wady wrodzonej serca w hipotermii powierzchniowej).
     Minął kolejny rok i na świat przyszedł syn Krzyś. Teraz już wszystko przebiegało normalnie, jeżeli za normalność uznać, że dziecko rodzi się w szpitalu, a nie w domu. Stary Bross ponownie odzyskał wiarę w sens życia. Człowiek musi być komuś potrzebny, nie może żyć tylko sam dla siebie, bo wtedy zatraca zdrowy rozsądek i zwyczajnie głupieje albo zaczyna chlać wódkę.
      Chwilami było ciężko, jak nigdy dotąd. Po zakupy za każdym razem trzeba płynąć kilka kilometrów do Teleśnicy Oszwarowej. Zimą, jak przy brzegu zalegał lód i nie dawało się wypłynąć, zakładał plecak i brnął nieraz w metrowym śniegu. Padał ze zmęczenia, podnosił się i szedł dalej. Przecież nie było innego wyboru. Kiedy lód na zalewie robił się grubszy, jeździł po nim do sklepu traktorem. No pewnie, że miał duszę na ramieniu, bo pod lodem głębia na kilkanaście metrów. Gdyby tak się załamał, jego szanse na ocalenie były znikome, a tam Ewa i dwoje małych dzieci. (…)”

Te i wiele innych ciekawych historii oraz przygód warto przeczytać w książce Andrzeja Potockiego „MAJSTER BIEDA czyli Zakapiorskie Bieszczady”.

Wielka Zatoka Teleśnicka, na której koniec do sklepu pływa motorówką Krzysztof Bross - stamtąd zabiera też turystów, którzy chcą przyjechać do niego na nocleg, a nie mają żaglówki do pływania po Zalewie Solińskim.

Wielka Zatoka Teleśnicka, na której koniec do sklepu pływa motorówką Krzysztof Bross – stamtąd zabiera też turystów, którzy chcą przyjechać do niego na nocleg, a nie mają żaglówki do pływania po Zalewie Solińskim.

ROZETA KARPACKA

W 2004 roku została też wydana książka autorstwa Krzysztofa Brossa „BURZA NAD SANNĄ”. Takie słowo wstępne można tam przeczytać:

     „Ta książka, to opowieść o ludzkich namiętnościach, o nadziei i zwątpieniu, o wytrwałym poszukiwaniu własnego miejsca, o miłości. Autor wspomnień – Krzysztof Bross opisał swoje, kilkunastoletnie zmagania z nieprzychylnym losem, z urzędniczą machiną, którą usiłował, wbrew logice uczłowieczyć i przekonać do własnych racji. To także historia walki z samym sobą i z surową, bieszczadzką naturą. Czy z tych bojów wyszedł jako zwycięzca, czy jako pokonany? Na to pytanie nie daje jednoznacznej odpowiedzi, pozostawiają rozstrzygnięcie Czytelnikowi.

     Wielu, podobnych mu zapaleńców usiłowało podjąć bieszczadzkie wyzwanie… Przybyli z różnych stron Polski, decydowali się rzucić na szalę całą swoją przyszłość, wszystkie pragnienia. I z reguły przegrywali. Z braku pieniędzy, determinacji, wytrwałości, z nieumiejętności przystosowania się do wręcz ekstremalnych warunków. Osiedlali się nieliczni, lecz nawet ci, o których można powiedzieć, że odnieśli sukces, nadal borykają się z olbrzymimi problemami, a ich życie nie jest usłane różami.

      Krzysztof Bross został osadnikiem nie dlatego, że musiał opuścić wielkie miasto. On tego pragnął gorąco, zafascynowany życiem, w którym nie ma miejsc na układy, kombinacje, uniki. Życiem prawdziwym, na własny rachunek i ryzyko, prostym i twardym, pełnym silnych doznań. Życiem człowieka wolnego, pozbawionego dającego psychiczny komfort oparcia w zdobyczach cywilizacji. (…)”

ROZETA KARPACKA

Strony www Krzysztofa Brossa:

www.krzysztofbross.pl

https://www.facebook.com/BrossKrzysztof/

Biuro Podróży BIESZCZADER nie jest organizatorem lotów na paralotni nad Bieszczadami / Zalewem Solińskim.
Latanie na paralotni to wyłącznie nasza pasja i dzielimy się z miłośnikami Bieszczad podziwianymi przez nas widokami na zdjęciach i filmach 🙂
Loty organizuje wyłącznie Fundacja PROWING z Leska.

Terminy wycieczki Wybierz dzień i zarezerwuj miejsca

Tagi:

Realizacja: Obsługa-Medialna.pl