RESTAURACJA ATLAS

klimatyczne restauracje Lwowa

Restauracja położona w kamienicy nr 45 przy Rynku Lwowa. Została ponownie otwarta końcem 2013 roku i bardzo dobrze, bo historia długa… Często przesiadywał w restauracji, a właściwie klubie literacko – artystycznym Atlas – Popielski – wielbiciel eleganckich garniturów, Cycerona i pięknych kobiet, a także smakosz jadła i trunków. „Zwykle do wódki bardzo smakowały mu grzyby, śledzie, kiszone ogórki i sznycel na zimno”. W Atlasie przed wojną biesiadowali wspólnie Żydzi, Ukraińcy, Polacy i Ormianie i spotykali się znani artyści – pisarze Bruno Schultz, Jan Kasprowicz, Tadeusz Boy-Żeleński, malarz Ołeksa Nowakiwski, czy aktor Stefan Jaracz. Ściany wnętrza restauracji stali bywalcy zamalowywali karykaturami i zapisywali wierszami.

Tak o dawnej restauracji Atlas napisał Bogusław Bakuła:

Świat naukowo-artystyczny

lwowskiej „knajpy” lat 30.

„Szkocka”, „Atlas”, „Pod Gwiazdką

(…) Łazik i bywalec lwowskich lokali, opuszczając w roku, dajmy na to, 1936 „Szkocką”, jeśli podąży ulicą Akademicką w kierunku „Żorża”, następnie zaś Wałami Hetmańskimi w stroń Teatru Opery i potem na prawo do Rynku, niejeden raz ulegnie największym pokusom, na jakie może wystawić go połączona siła gastronomii i sztuki. Gdy jednak będzie wiedział, dokąd zmierza, dotrze tam, choćby fiakrem. Jeśli jest miłośnikiem literatury, malarstwa i muzyki, amatorem dowcipu, sztuki i dobrej wódki, zapewne nieuchronnie podąży do „Atlasa”, na Starym Rynku pod numer 45. Zwano ten lokal „arcyknajpą”. Nazwa pochodzi od nazwiska żydowskiego propinatora M.L. Atlassa, podobno wynalazcy znakomitych wódek: „macicznej” (ulubionego trunku lwowskich przekupek) i „atlasówki” – trunku literatów, zresztą przekupek również. Z czasem lokal przejął zięć Atlassa, również mojżeszowego wyznania, Edmund Tarlerski, popularny w kręgach bohemy Pan Edzio, wybitny specjalista od nalewek, twórca dwunastu gatunków tego trunku, w tym słynnej nemówki.

– …emigracyjny pisarz i poeta, Andrzej Chciuk, stwierdził kiedyś, że lwowski „Atlas” przyciągał do siebie różnych artystów i ekscentryków, snobów i literatów, młodą cyganerię i rewolucjonistów, intelektualistów i podpory władzy, oryginałów i nawiedzonych różnej maści – i że wszyscy oni stale tu razem współżyli, i to współżyli zgodnie. Był to bowiem lokal ponadnarodowy, ponadpolityczny i ponadwyznaniowy, prawie że eksterytorialny – pisze jeden z badaczy historii Lwowa.

To „Atlasa” niewątpliwie łączyło ze „Szkocką”, aczkolwiek materia, którą rozstrzygano w Rynku, bywała całkiem odmiennej natury. „Szkocka” miała pewien wpływ na bieg wydarzeń w świecie, „Atlas”, „był szkołą życia, akademią literatury, dobrego tonu i dowcipu, miejscem konkursów krasomówczych i aktorskich koncertów”. Dość niepozorny szyld wskazywał pięć sal – Białą, Zieloną, Szarą, Beczkową, Artystyczną. W beczkowej siadano okrakiem na beczkach, a napoje kosztowano z kubków przymocowanych łańcuszkami do ścian. Biesiadowali razem Jan Kasprowicz i malarz Ołeksa Nowakiwski; tu zapalał się w dyskusjach wielki Ostap Ortwin, który jednak przedkładał Kasyno Literackie na ul. Akademickiej, gdzie był niekwestionowanym władcą; tu wpadał Bruno Schulz. Bywalcy „Atlasa” dzielili się w zależności od upodobania do konkretnej sali – byli więc „beczkowi” (zwolennicy win(, rycerze „białej” (nie tylko kiełbasy, ale i gorzałki), „malarze” lubiący ozdabiać ściany różnymi komentarzami, „zieloni”, „szarzy” – admiratorzy nalewek i mięs. Rachunki szły tu w grube setki złotych, ale wydawano też potrawy „artystyczne” po sześćdziesiąt groszy za talerz – małe piwo i bigos.

Restauracja „Atlasa” miała szczególną atrakcję: jej ściany były zamalowane karykaturami i zapisane wierszami stałych bywalców. Legenda mówi, że Jan Kasprowicz spędził kiedyś u „Atlasa” bez przerwy trzydzieści sześć godzin i narysował coś nader nieprzyzwoitego. Po ścianach pisali Tadeusz Boy Żeleński i Leon Chwistek, zdobiły je karykatury wykonane przez malarzy Ołekś Nowakiwskiego, Kazimierza Sichulskiego, Antoniego Procajłowicza, Kazimierza Grusa, Artura Szyka. Owe rysunki i malunki bywały opatrywane złośliwymi wierszykami opisującymi znanych gości. W ten sposób niektórzy spłacali u Tarlerskiego swoje długi.

Powtarzano aktualne dowcipy. Niektóre przeszły do legendy, jak ten z wybitnym aktorem Stefanem Jaraczem, który wyszedłszy z lokalu, widząc dorodną mamkę obficie karmiącą pod Ratuszem niemowlaka, zapytał, uchyliwszy wprzód grzecznie kapelusza: „Czy Szanowna Pani pozwoli wypić z tym młodzieńcem brudzia?”.

Był to lokal, w którym narodowe poglądy zostawiano za progiem. Kiedy sławny malarz ukraiński Ołeksa Nowakiwski rysował dowcipy na ścianach, obok koegzystowały stoły – endecki, niemiecki, prof. Bartel spierał się z Tadeuszem Boyem-Żeleńskim, zaś Artur Rubinstein, który tu lubił zaglądać w czasie swoich tourneé, zaśmiewał się z powiedzonek poety w sutannie, katechety księdza Błotnickiego.

Pamiątkowa księga „Atlasa” nie zawierała w sobie matematycznie sformułowanych przepowiedni losów świata, za to tętniła bogactwem powiedzonek, aforyzmów, z lubością potem powtarzanych jak Polska długa i szeroka. Zasadniczą funkcję komunikacyjną pełniły ściany. To, że były one księgą miasta, żartobliwą, błazeńską, plotkarską, nadawało atmosferze „Atlasa” nadzwyczajnego wigoru. Te ściany mówiły, co wydarzyło się wczoraj i dziś rano, były żywą gazetą i stanowiły coś w rodzaju wpisowego. Sławny Tarlerski dbał, by jego księga – zwłaszcza ściana w sali Beczkowej – pełniła rolę komentarza dnia, tygodnia najdalej. Nowemu gościowi przedkładano do wiadomości Regulamin Atlasa.

Oto kilka fragmentów REGULAMINU ATLASA:

1. Goście, którzy przypadkowo, przez pomyłkę, rachunek gotówką płacą, mają 100% opustu. (…)
3. Po wymówieniu kredytu – potrawy i trunki będą podawane tylko po złożeniu zastawu (zegarek, palto – niekoniecznie swoje własne). (…)
8. Pewne kwantum wypite uprawnia do bezpłatnej dostawy gościa do domu przez gospodarza.
9. Firma, jeżeli gość pozostawał w lokalu przez kilka godzin, odpowiada za jego zęby, kapelusz, torbę, laskę i ewentualnie kochankę. (…)
14. Stosunek do babci klozetowej jest płatny i ma być przyzwoity, bez propozycji. (…)
15. Prowokacja do puszczania gramofonu podlega karze od dwudziestu do stu złotych. (…)
21. Za nazywanie lokalu mordownią gospodarz bezwarunkowo wdraża kroki sądowe.
W rzeczywistości „Atlas” był lokalem niebywałej tolerancji i wzajemnego szacunku gości wobec siebie. Stanowił coś w rodzaju karnawałowej agory, niejednej zresztą we Lwowie, nobilitował, a zarazem stanowił ekstrakt lwowskiego, artystyczno-kresowo-ziemiańskiego stylu, pełnego fantazji, dowcipu i życia pojmowanego tu jako tworzenie.

Pełen tekst na: www.eurozine.com/articles/2004-08-17-bakula-pl.html

Realizacja: Obsługa-Medialna.pl